poniedziałek, 29 września 2008

Dubai 08/09 2007

We wczesniejszych latach zdazylam przejechac wieksza czesc europy i zajrzec do Afryki Polnocnej oraz zahaczyc o Cube, przyszedl wiec czas na jeszcze dalsze podroze i jeszcze bardziej egzotyczne.
Pojechac do Dubaju to byla moja kolejna zachcianka- przebywalo tam paru moich znajomych wiec tym bardziej nadazala sie okazja. Wszedzie w Londynie wszyscy opowiadali o Dubaju.
Dubai to zywy Disneyland. Wszystko ladne kolorowe nowoczesne i duze. Dubai robi wrazenie szczegolnie jesli chodzi o architekture, jest to najwiekszy na swiecie plac budowy - gdzie okiem siegnac -cos sie buduje! Monostwo tam drapaczy chmur o przedziwnych ksztaltach. Poczatkowo ciezko jest sie przyzwyczaic do temperatur i wilgotnosci! Jesli ktos mysli ze schlodzi sie w morzu jest w wielkim bledzie- piasek parzy Ci stopy, z plazowego prysznica leci ukrop a sama woda w morzu ma jakies jedyne 35 stopni ale za to bialy piasek woda lazur i Burj-al-Arab w tle. W Dubaju spedzilam 10 dni korzystajac z uprzejmosci Arka,Darka i Grzeska-(chlopaki dozgonne dzieki no i pozdrowienia dla Kachy,z ktora to przemycalysmy alk na plaze w kartonach po soku;)) Chlopaki troszke lamia konwenanse i przemycaja polskie zwyczaje imprezowe do swiata szejkow;)
Ja w drugi dzien pobytu mialam juz dosyc upalu i poszlam na narty-no tak niby nie po to tam przyjechalam ale jakos na ferie nie dalam rady pojezdzic. To dopiero baja- wchodzisz do shopping center w krotkich spodniach, prosto z plazy -Mall of Emirates-najwieksze centrum handlowe na bliskim wschodzie-sklepy najlepszych i najdrozszych marek- i nagle przez ogromna szybe widzisz stok narciarski o dlugosci 400m ,2 trasy, hopki dla snow-freestylowcow a posrodku stoku knajpa,zupelnie jak gdzies w Austrii z tym tylko wyjatkiem ,ze grzanca tu nie dostaniesz no chyba ze bezalkoholowego:),na gore wjezdzasz krzeselkiem, wypozyczasz kombinezon i smigasz jak wolisz i na czym wolisz!A potem wychodzisz najpierw do klimatyzowanego mall-a a potem w 40-sto stopniowy upal!
W ciagu kolejnych dni zobaczylam kilka czolowych hoteli-warto obejrzec bo takiego przepychu nie ma nigdzie indziej oraz kluby nocne, ktore zazwyczaj mieszcza sie przy hotelach. Najbardziej podobaly mi sie knajpki na plazy -drink szisza i widok na zmieniajacego kolory Burj-al-Araba- cos niesamowitego.
Jednego dnia wybralismy sie na stare miasto-miedzy nowym a starym miastem kontrast jest ogromny-jak 2 rozne swiaty- stara czesc to targowiska z miejscowymi wyrobami, to lokalna biedota, tanie podrzedne hotele i brud,ale warto sie tam przejsc i zobaczyc jak wyglada zycie tych zwyklych ludzi!
Poniewaz mieszkalam u znajomych moglam zobaczyc jak wyglada tam takie codzienne zycie i pewnie mam zupelnie inne odczucia niz turysci zatrzymujacy sie w hotelach. Co do Dubaju mam mieszane uczucia, zastanawialam sie czy moglabym tam mieszkac i mysle ze maksymalnie 2-3 lata,jednak dla europejczyka nie jest takie latwe przystosowanie sie do arabskiego stylu zycia a tym bardziej dla kobiety(a tym bardziej z moim charakterkiem;))
Pozdrawiam jeszcze raz Kasie, chlopakow i cala ekipe fajnych ludzi,ktora tam poznalam!

niedziela, 28 września 2008

Za mlode zeby siedziec w domu;)

Podroze to juz moje uzaleznienie! Nie potrafie bez nich funkcjonowac! Im wiecej widze tym wiecej chce zobaczyc. Swiat wydaje mi sie ogromny a zarazem bardzo maly, a w mojej glowie codziennie rodzi sie nowy plan i wtedy mysle sobie, ze zycia mi nie starczy zeby to wszystko zrealizowac. Podrozujac przestaje sie dla mnie liczyc materialna strona zycia-wazne sa chwile i nowe wyzwania. Wciaz do CV brakuje mi skoku na bungee czy tez skydivingu!;)-ale to juz za chwile...:)
Za niecaly miesiac wyruszam z moja przyjaciolka Olą na kolejna wyprawe-wyprawe zycia!
Postaramy sie zdawac Wam relacje na biezaco. Trzymajcie za nas kciuki-chociaz w tym skladzie to nie moze sie nie udac!Przed nami trasa: London-Hong Kong -Sydney-Christchurch-Auckland-Fiji-Los Angeles-London
Ps:Dzisiaj Olka podniosla zarowno sobie jak i mi poziom adrenaliny i skoczyla ze spadochronem-ja bede kolejna;)
Pozdrawiamy-Kaha i Ola